niedziela, 21 lipca 2013

EPILOGUE



UWAGA: Zmiana czasu akcji. Rzecz dzieję się, dwa lata później, a nie trzy. Musiałam zmienić, by choć trochę ułatwić sobie wątek w drugiej części opowiadania. Miłego czytania!


Retrospekcja

Tej zimy, Londyn był wyjątkowo piękny. Rzędy latarni oświetlały twarze przechodniów, którzy z pośpiechem dążyli do swoich wyznaczonych celów. Temperatura była wyjątkowo niska,  ale to nie przeszkadzało Brytyjczykom, którzy z radością szykowali się do nocy sylwestrowej, która miała nastąpić już za trzy dni. Tego wieczora śnieg przestał w końcu prószyć, co sprawiało, że krajobraz był jeszcze piękniejszy, bowiem puchy białego wytworu lśniły, niczym kawałki diamentów na ulicach całego miasta.
W jednym z częściej odwiedzanych, londyńskich pubów, pewna brązowooka blondynka, wykonując ostatnie czynności, które należały do jej obowiązków dzisiejszego dnia w pracy, spojrzała znienacka w okno, za którym widać było po drugiej stronie ulicy, bruneta, średniego wzrostu, ubranego w szary płaszcz. Z pozoru wydaję się, że niemożliwe byłoby odgadnięcie kimże jest obserwująca ją osoba, ale ona poznałaby go w najciemniejszych zaułkach, nawet bez poczucia Jego zapachu, od którego była tak bardzo uzależniona. Uśmiechnęła się pod nosem patrząc na zegarek, by po chwili zniknąć za drzwiami prowadzących do pomieszczenia należącego do pracowników.
Czekając na dziewczynę, pocierał nerwowo ręce, aby chodź przez chwile doznać ciepła, które było mało prawdopodobne zważając na stan pogody tego dnia. Zaraz miała dołączyć do niego blondynka, która jak zwykle zwróciłaby mu uwagę na temat jego zbyt letniego ubioru. Wyobrażając sobie tę sytuację, uśmiechnął się pod nosem bowiem był szczęśliwy, że miał obok siebie osobę, która martwi się o Niego czasami bardziej niż jego własna mama. Osobę, która jest troskliwa i niezwykle kochająca. Czasami nie mógł uwierzyć w ilość szczęścia jakie go spotkało w dotychczasowym życiu, ale nie chciał nic zmienić. Miał wszystko to, czego potrzebował. Dziś był to dla nich niezwykle wyjątkowy dzień, bowiem mieli świętować swoją pierwszą rocznicę bycia parą. Wiedział, że była dla Niego kobietą idealną, dlatego właśnie dziś, chciał poprosić blondynkę o rękę. Rozważał to przez jakiś czas, tudzież nie wiedział, jak dziewczyna zareaguje na ową propozycję, ale teraz nie liczyło się nic, bo wiedział, że blondynka jest Jego najukochańszą kobietą i chciał zostać z Nią przez resztę swojego życia.
                Minęło pięć minut, gdy zobaczył wychodzącą z pubu dziewczynę ubraną w ciepłą, puchową kurtkę i wszystkie inne akcesoria niezbędne do wyjścia w tak chłodny dzień. Jak zwykle poruszała się z wielką gracją i gdy tylko zobaczył uśmiech na Jej ustach, który pojawił się pod wpływem Jego widoku miał ochotę podbiec i wziąć ją w ramiona.
- Przepraszam, ale od pewnego czasu zauważyłam, że bacznie mi się Pan przygląda, czyż powinnam się bać ? – zapytała złotowłosa piękność stojąc po drugiej stronie ulicy patrząc z zaciekawieniem na bruneta
- Jestem tajemniczym nieznajomym, który ma wobec Pani wielkie plany dzisiejszego wieczoru – rzekł brązowooki ujawniając ogromną tajemnicę, która kryła się w Jego uśmiechu
- W takim razie nie mam wyjścia i chyba muszę do Pana zmierzyć – odpowiedziała wykonując  pierwszy krok w stronę chłopaka. Później były już tylko kolejne, gdy znienacka usłyszeć można było tylko pisk hamujących opon i słowa mulata wykrzykujące krótkie – Stella uważaj ! – i ciemność.

*

Biel. Wszędzie tylko biel oraz irytujący dźwięk maszyn. Czy jest na świecie choć jedna osoba, która lubi szpitale? Wątpliwe. Piękna blondynka leżała nieruchomo na łóżku w tym okropnym pomieszczeniu. Nie otwierała oczu. Została potrącona przez kierowcę, na szczęście nie tak mocno, jakby mogło się wydawać. Przy jej łóżku, z prawej strony widniała sylwetka Zayn’a, a zaś po lewej siedziała Mia wraz z Liam’em. Naprzeciwko usadowiła się cała reszta. Louis z Eleanor, Niall wraz z Margaret oraz Harry. Nawet on zdołał przyjechać, gdy tylko dowiedział się o wypadku byłej ukochanej. I choć minęło bardzo dużo czasu, odkąd widzieli się po raz ostatni, musiał to zrobić. Czuł taką potrzebę. Uważał, że to jego obowiązek.
- Kiedy ona się obudzi? – zapytała zdenerwowana Charms, przytulając się do ramienia swojego chłopaka.
- A od kiedy zaczęło się interesować życie MOJEJ przyjaciółki, co? – odezwała się wściekła Mia, wycierając mokre łzy ze swojej twarzy.
- Mia, daj spokój! – odezwał się blondyn.
- Nie będziesz mnie pouczał Niall. Jesteś bardziej naiwny niż myślałam! Nagle znaleźli się wielcy przyjaciele. Jestem pewna, że byłoby lepiej, gdyby was tu nie było.
- Skarbie, spokojnie – przytulił ją Liam, powodując tym samym, że jej gniew stopniowo ustępował.
- Jak to możliwe, że zdarzył się ten wypadek? Nie widziałeś nadjeżdżającego samochodu, czy jak!? – skierował się tym razem do mulata, lokowaty chłopak, podchodząc jeszcze bliżej łóżka. Gdy spojrzał na blondynkę, wydawała się taka piękna i bezbronna zarazem. Lecz już nie jego.
- Wypierdalaj stąd Harry! Nie wiem po gówno tu przyszedłeś! Żeby mnie obwiniać? – chłopak wstał, zbliżając się do niego na niebezpieczną odległość.
- Daję Ci do zrozumienia, że odkąd jesteście razem, są tylko same kłopoty – warknął zielonooki, patrząc złowrogo na bruneta.
- No pewnie! Bo przecież jak ty z nią byłeś, to było wszystko pięknie!
- Dość! – krzyknęła w pewnym momencie Calder – Mam was dość! Miłość waszego życia leży tu nieprzytomna, zupełnie bezbronna, a wy się kłócicie!? Obydwoje jesteście jak dzieci! Zachowajcie trochę dumy i szacunku!
- Hej! Budzi się! – wyskoczyła znienacka Mia – Stella!
- Stella! – zawołał po chwili brunet, doskakując do swojej dziewczyny.
- Zawołam lekarza! – odezwał się Tomlinson, wybiegając szybo z sali.
- Dobrze się czujesz? – Zayn złapał dłoń dziewczyny, upewniając się, że to nie sen. Że naprawdę się obudziła.
- Głowa mi pęka – odpowiedziała marszcząc czoło. Jej oczy wciąż nie były do końca otwarte, jakby raziło ją światło, które wpadało do pokoju. Wcześniej była tylko ciemność.
- Spokojnie, lekarz zaraz przyjdzie – powiedziała Mia, głaszcząc przyjaciółkę po głowie.
- Boże, tak bardzo się martwiłem – szepnął mulat, gdy pojedyncze łzy wylewały się z jego ciemnych tęczówek.
- Już dobrze. Żyję – powiedziała z lekkim uśmiechem. Po chwili rozejrzała się po Sali, by dostrzec, kto pofatygował się ją odwiedzić i okazało się, że byli to wszyscy, których szczególnie kochała, czy darzyła sympatią. Co prawda nie spodziewała się w żadnym wypadku, ani Margaret, ani Nialla, który również się do niej nie odzywał oraz Harry’ego. Nie widziała go tak długo. Zmienił się. Jego włosy nie były już tak podkręcane jak kiedyś, a dziecięce rysy powoli znikały, lecz najważniejsze na czym teraz chciała się skupić to jednak jej najbliżsi. Eleanor spoglądała na nią z uśmiechem, ciesząc się, że wszystko w porządku. Zaraz obok Mia i Liam, którzy patrzyli z troską i radością. No i Zayn. Chłopak, z którym przeżyła najpiękniejsze chwile w życiu. Chłopak, którego kochała zdecydowanie najbardziej na świecie. Nie mogła do siebie dopuścić myśli, że mogło jej się coś stać i widok tych wyjątkowych ludzi już nigdy nie ukazałby się jej oczom.
- Witam, nazywam się doktor Morgan. Jestem pani lekarzem – dobiegają głos starszego mężczyzny, który pojawił się u jej boku. Spostrzegła również Lou, który pomachał jej i uśmiechnął się lekko. Dobrze, że z nim również była już w dość normalnych stosunkach. Zresztą od ostatniego roku zmieniło się naprawdę wiele. – Poświecę teraz Pani po oczach. Proszę sięgać wzrokiem tam gdzie każę. – powiedział, na co Stella zrobiła tak jak jej kazał. – Wszystko w porządku. Była pani w śpiączce sześć godzin. Pamięta Pani jaki dziś dzień?
- Em.. dwudziesty ósmy grudzień. No chyba, że jest już po północy – zawahał się, spoglądając na swojego chłopaka, który uśmiechał się z troską – Wtedy dwudziesty dziewiąty – westchnęła, podnosząc się z łóżka, by usadowić się w pozycji siedzącej.
- Dokładnie. Miała Pani szczęście. Kierowca nie uderzył mocno. Po prostu był to szok, i może to spowodowało też obrażenia, na szczęście to nic poważnego. Ani pani, ani dziecku nic nie jest.
- Słucham? – zapytała przełykając ślinę, a wszyscy zaraz po niej, spojrzeli ze zdziwieniem na lekarza.
 - Nie wiedziała Pani o ciąży? To dokładnie trzeci tydzień. – odparł z radością. Dziewczyna otworzyła lekko buzię ze zdziwienia, bowiem nie wiedziała, co teraz zrobić.
- Proszę odpoczywać. To będzie teraz potrzebne. – odezwał się po raz ostatni Doktor Morgan i wyszedł z Sali, zostawiając zaskoczony tłum samych.
- To.. My… Wyjdziemy. Chyba musicie porozmawiać – powiedziała po paru chwilach Mia, spoglądając na resztę. W odpowiedzi dostała tylko pozytywne kiwnięcia głową, a także zszokowane, wściekłe spojrzenia, które wyciekały tym razem od Harry’ego, ale teraz już nie mógł nic poradzić. Było za późno, a że rozstali się rok temu, a ona jest dopiero w trzecim tygodniu ciąży, to nawet jakby chciał, nie mógł wkręcić nikomu kitu, że dziecko jest jego.
            W pokoju nastała chwila ciszy. Żadne z nich nie wiedziało co ma kompletnie powiedzieć. Nie wiedzieli, czy nawzajem się cieszą, czy może są niewiarygodnie źli.
- Więc.. – westchnęła blondynka, pocierając dłonią po ręce chłopaka.
- Nie mogę uwierzyć – spojrzał na nią ze zdziwieniem, ale i lekkim uśmiechem.
- Będziemy mieli dziecko. (…)

***

Witajcie kochani! Koniec epilogu pierwszej części, jest początkiem prologu drugiej!
Tzn, może nie w tym sensie, bo druga część będzie się działa już po urodzeniu dziecka. I to dużo później, ale więcej nie mówię, musicie zobaczyć zwiastun!
Chciałam podziękować wszystkim i każdemu z osobna ! Jesteście niesamowicie.
To był mój pierwszy blog z opowiadaniem o chłopakiem i tak bardzo się cieszę, że przyjęliście mnie tak ciepło!
Wiem, że pod koniec było już dziwnie. Zresztą ta historia nie była opracowana tak, jak miała być i to mnie po części trochę zgubiło. Mam jednak nadzieję, że nie opuścicie mnie i druga część wam się spodoba. Wydaję mi się, że fanki Harry’ego mogą powrócić, bo zaczyna się nowa ERA!

Kolejna część powija się za jakiś czas! Na pewno was powiadomię!
Zapraszam na pozostałe blogi!
LOVEISPLEASURE
BADDIRECTION
FAMEMISTAKEN

Oraz do obejrzenia trailera !
KOCHAM WAAAS !<3

 

niedziela, 14 lipca 2013

21.I've been walking with you, I've been dreaming with you, I've been flying through the night with you.


Music on

Czarnowłosy mulat siedział aktualnie na obszernej kanapie w salonie. Wrócił do posiadłości, która należała do niego, jak i do reszty chłopaków z zespołu. Swoją twarz trzymał w dłoniach, a łokcie oparte były na kolanach. Nie wiedział co mógł jeszcze powiedzieć. Wyznał im wszystko od samego początku. Począwszy od pierwszego spotkania ze Stellą, aż po ostatnie dni. Liam siedział wygodnie w hotelu, obserwując cały czas chłopaka, lecz nie był zaskoczony całą tą opowieścią. Brązowooki od niedawna zaczął podejrzewać, że coś jest między tą dwójką. Nie miał do nich pretensji, bo widocznie tak właśnie musiało być. Uważał Zayn’a, za jednego ze swoich najlepszych przyjaciół i chciał dla niego dobrze, bowiem wiedział, że mulat wycierpiał się już w swoim życiu wystarczająco. Louis stał z założonymi rękoma, a jego mina nie wskazywała nic dobrego. Był zły. Tu zaś sytuacja była odwrotna, bo jednak każdy wiedział, że traktuje on Harry’ego jak brata i nie pozwoli, aby stała mu się krzywda, albo ktoś przyprawiał mu rogi. To co zrobił Zayn wraz ze Stellą, było kompletnie nie w porządku i nie sądził on, że prędzej czy później do tego dojdzie. Malik widział wzrok pasiastego i miał świadomość, że nie wróży to jednak nic dobrego. Największym zaskoczeniem pozostał jednak Niall, który siedział obojętnie na kanapie naprzeciwko mulata i nie wyrażał on żadnych emocji. W sumie było mu to prawie obojętne, tak się przynajmniej zdawało pozostałym. To dziwne, bowiem blondyn zazwyczaj potrafił znaleźć rozwiązanie z każdej sytuacji i wypowiedzieć się na absolutnie każdy temat.
Zayn był trochę zawiedziony, bo niegdyś wraz z Horan’em byli prawie nierozłączni, lecz od jakiegoś czasu zauważył on, że Niall nie wiedzieć czemu, o wiele lepiej dogaduje się ze Styles’em. Może dlatego stąd ta bezinteresowność? Tylko jednego z nich nie było na tej rozmowie i chyba każdy podejrzewa kogo. Harry nie miał zamiaru pokazywać się mulatowi na oczy, wiedząc, że gdy tylko zobaczy Malik’a, możliwe, że rzuci się na niego i pobije do nieprzytomności. Miał świadomość, że jest jego przyjacielem i w głębi duszy nie zrobiłby mu nic złego, ale czy do cholery tak się właśnie zachowują prawdziwi przyjaciele?
- I co z tym zrobisz? – zapytał w końcu blondyn, przerywając niezręczną ciszę.
- O co Ci dokładnie chodzi? – zapytał zdezorientowany brunet.
- Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić Ciebie i Harry’ego w jednym domu. Nie wydaję mi się też, żeby to nam specjalnie pomogło w koncertach i relacjach między nami.
- Daj spokój Niall. To co się dzieję, nie wdroży się w nasze rela..- nie dokończył, bowiem w szybkim tempie przerwał mu Tomlinson.
- Mylisz się Zayn. I to cholernie się mylisz. Myślisz, że fani tego nie zobaczą? Myślisz, że na koncertach nie będzie widać, że jesteście przyjaciółmi na pokaz, a tak naprawdę skaczecie sobie do gardeł? Proszę Cię. Odnosiłem wrażenie, że jesteś bardziej błyskotliwy – zakpił, a Malik od razu wstał, zaciskając pięści.
- O co Ci chodzi stary? Cały czas mówisz te złe rzeczy, ale nigdy nie przechodzisz do sedna! Powiedz mi, czego ode mnie oczekujesz!? – przybliżył się do niego i spojrzał poważnym wzrokiem. – No powiedz to Louis! – krzyknął, na co szatyn westchnął głęboko.
- Może byłoby lepiej jakby ona się nie pojawiła? Jakby zniknęła z waszego życia raz na zawsze. Wtedy każdy z was o niej zapomni i będzie lepiej – odparł, ale nie dokończył mówić, bo Zayn roześmiał się rygorystycznie, odwracając się i zakładając ręce na tył głowy.
- Żartujesz sobie człowieku? Kurwa ja ją kocham, rozumiesz to!? Kocham ją. Czy kiedykolwiek powiedziałem Ci, żebyś zrezygnował z Eleanor do cholery jasnej? Zawsze chciałem Twojego, waszego – skierował się do pozostałych – szczęścia. A ty mi wyskakujesz, że powinienem o niej zapomnieć? Ja pierdole Louis!
- Mówię tylko, że tak byłoby lepiej dla zespołu – starał się go uspokoić.
- Mam to w dupie kurwa! Mam gdzieś dobro zespołu! On się nie rozpadnie przez jeszcze długi, długi czas, a jeśli zrezygnuje ze Stelli, już nigdy nie będę tak szczęśliwy jak jestem teraz! Ale ty przecież masz na to całkowicie wyjebane, bo sam nie musisz się niczym przejmować. Może ty zrezygnowałbyś z Eleanor, dla DOBRA zespołu, ale ja na pewno nie zrezygnuje ze Stelli – krzyknął i skierował się na górę do swojego pokoju, zostawiając osłupiałych przyjaciół samych. Kompletnie nie mógł uwierzyć, ze słowa tego typu wyszły z ust Louis’a. Boże. Przecież kiedyś wszyscy byli tak dobrymi przyjaciółmi. Nie mieli przed sobą sekretów i zawsze starali się sobie pomóc, a teraz? Dlaczego wszystko tak nagle trysnęło jak mydlana bańka?
- Zayn? – usłyszał cichy szept swojego przyjaciela, który o dziwo, jeszcze nim był.
- Proszę Cię Liam, jeśli masz zamiar przyznać mu rację, to lepiej wyjdź – westchnął, kładąc poduszkę na twarzy.
- Przecież wiesz, że nie po to tu jestem – odpowiedział, siadając po chwili na łóżku obok mulata.
- Zayn. Ja wiem jak się czujesz. To znaczy, może niedosłownie, ale potrafię sobie to wyobrazić. Nie możesz słuchać ich głupiego gadania. Zawsze powtarzałem Ci, że to miłość jest najważniejsza i dla niej trzeba poświęcić wszystko co najlepsze. Nawet, jeśli nie jesteś pewien, czy jest to miłość na całe życie, to i tak musisz podjąć ryzyko, jeśli wiesz, że to właśnie to, co Cię najbardziej uszczęśliwia.
- Tak jest Liam. To przy niej czuję, że żyję. To ona dała mi nadzieję na lepszą przyszłość. Jest wszystkim czego potrzebuję. Wiem, że zespół przetrwa, bo przecież nie może być inaczej, a nasi fani zrozumieją. Prawda Liam? – spojrzał na przyjaciela, doszukując się nadziei w jego głosie.
- Oczywiście Zayn. Oni zawsze rozumieją. Tym razem też tak będzie. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się i uściskał bruneta, na co chłopak odwzajemnił gest. Teraz wiedział, kto tak naprawdę zawsze był i zawsze będzie przy jego boku. Cieszył się, że tą właśnie osobą będzie Payne.

            Tanner przemierzała kolejno znajome jej ulicy, by w końcu dotrzeć do domu, który dzieliła z Mią, a od niedawna wraz z Margaret. Ich współlokator, o którym prawie nie słyszały ostatnie czasy, postanowił wyprowadzić się jakiś miesiąc temu, a ślad po nim zaginął. Miała nadzieję, że w posiadłości zastanie swoje przyjaciółki i tak po części było, ale to co zobaczyła przy okazji, przybrało ją o niedoskwierające wcześniej palpitacje serca.
- Ekhm, cześć- powiedziała zszokowana, stojąc we framudze drzwi, prowadzących do pokoju gościnnego, gdzie dostrzegła siedzącego Harry’ego, i klęczącą przed nim Margaret, która trzymała drobne dłonie na jego kolanach. Obydwoje mieli smutne, a zarazem wściekłe miny. Co się tu do cholery dzieje?
- Co tu robisz? – skierowała swoje słowa w stronę lokowatego szatyna, gdy nie usłyszała żadnego powitania z ich ust.
- Jak widzisz, przyszedłem w odwiedziny. Nie myśl sobie, że czekałem na Ciebie – westchnął, wstając nagle z miejsca. Margaret stała bezczynnie i przypatrywała się pozostałej dwójce.
- Nie oczekiwałam tego Harry.. – przełknęła ślinę – Co u Ciebie? – zapytała po chwili, zerkając na niego ukradkiem, gdy zdała sobie sprawę, że on cały czas obserwuje ją beznamiętnie.
- Lepiej niż myślałem – zakpił, a w jego oczach widać było obojętność, gdy w jej umyśle doskwierał tymczasem dostrzec ból, połączony z rozpaczą. Dlaczego pogrywał z nią w ten sposób? Hmm, pomyślmy. Może dlatego, że zraniła go jak nikt inny w świecie?
- To dobrze – odpowiedziała szeptem, spuszczając wzrok.
- A co? Wolałabyś usłyszeć, że fatalnie? Że nie mogę sobie poradzić i pluję sobie w twarz, że mnie nie kochasz? Że jest mi ciężko i nie wiem co dalej ze sobą począć? – zapytał z kpiną, zbliżając się do drobnej blondynki – No powiedz. To chciałabyś usłyszeć?! – podniósł ton, a ona wzdrygnęła się, bowiem nie chciała już nigdy widzieć go w tym stanie.
- Nie! – krzyknęła – Chcę, żebyś był szczęśliwy – powiedziała już ciszej, wpatrując się w jego oczy, w których nie widziała już tej miłości i troski co kiedyś.
- Ohh, naprawdę? Tak bardzo doceniam Twoje starania Stello – powiedział spokojny tonem, ale definitywnie słychać było w nim olbrzymią ironię.
- Przestań! - załkała.
- Wiesz Stello żal mi Cię. Ja sobie poradzę. Na pewno tak będzie, ale zobaczymy co ty zrobisz, gdy okażę się, że Zayn przeszedł tylko chwilowe zauroczenie i prędzej czy później Cię opuści.
- Opuści ? – prychnęła mu prosto w twarz – Obawiam się, że to ty właśnie byłbyś tą osobą, której dałabym wszystko i mogłaby mnie opuścić. Po tych wszystkich chwilach i wyznaniach, ty nie traktujesz mnie jak osobę, którą się kochało, lecz tą, której się wręcz nienawidziło. Zachowujesz się jakbym była dla Ciebie nikim, a przecież nie widzieliśmy poza sobą świata Harry! – zmarszczyła brwi i pociągnęła nosem, gdy coraz więcej łez zalewało jej twarz. Chłopak spojrzał na nią smutnym wzrokiem i momentalnie go zatkało.
To nie prawda, że nie żywił do niej żadnych uczuć, poza nienawiścią, choć tak właśnie ją traktował. Ale tak było mu lepiej. Oczekiwała, że zaproponuje jej, żeby pozostali przyjaciółmi, gdy tymczasem ona była szczęśliwa z jego przyjacielem? To było niemożliwe.
- Mam tylko nadzieję, że nie będziesz żałowała tej decyzji, bo jeśli tak, będzie już za późno – odezwał się po chwili ciszy i nie mówiąc już nic, wyminął osłupiałą dziewczynę i wyszedł z posiadłości, zostawiając dziewczyny same.  Stella spojrzała z bólem na przyjaciółkę, która patrzyła na nią złym wzrokiem, co zdziwiło ją do granic możliwości.
- Jesteś egoistką Stello – burknęła Charms, podchodząc bliżej brązowookiej.
- Co? – zapytała, zupełnie nie rozumiejąc co blondynka ma jej do powiedzenia.
- Miałaś przy sobie takiego chłopaka, o którym marzy każda dziewczyna na ziemi, a ty tak po prostu to spierdoliłaś, okłamując go przez ten cały czas i na samym końcu, wybierając jego przyjaciela. – zakpiła, patrząc wrogo na bezbronną Stellę.
- Dlaczego mnie tak ranisz Margaret?
- Ja ranię Ciebie? Jeśli to Cię rani, to pomyśl sobie jak czuje się Harry! – podniosła ton, wymachując przy tym dłońmi.
- No tak ! Pewnie ty coś o tym wiesz, skoro zamiast być po stronie przyjaciółki, którą jeszcze kilka dni temu pocieszałaś, teraz wspierasz jej byłego chłopaka, który zapewne szuka tylko odskoczni! – krzyknęła również, bowiem nie miała zamiaru dalej grać słabej dziewczyny, bowiem wszystkie te okoliczności, które miały miejsce ostatnie czasy, nauczyły ją walki i ogromnej siły.
- Proszę Cię! Nie ośmieszaj się Stello – zaśmiała się niebieskooka – Wcale nie jesteś taka niewinna. A może od samego początku sobie to zaplanowałaś, co? Cholera, Perrie miała jednak rację. A my tak bardzo jej nie docenialiśmy – westchnęła – Założę się, że reszta pluje sobie w twarz, że wszystkie słowa, które wyszły z jej ust, kiedy Cię zobaczyła, tak po prostu puścili mimo uszu..


Retrospekcja

- To niesamowite, że jesteście tak zgrani i związani ze sobą – odezwała się uśmiechając się do każdego z osobna, lecz Jej wzrok zatrzymał się szczególnie na brunecie, który siedział naprzeciwko Niej
- Tak masz rację, są zgrani maksymalnie, więc nie wiem po co w ogóle się pojawiłaś i wkroczyłaś do naszego kręgu i starasz się to rozwalić. Nie każdy może tak po prostu się do nas dołączyć ! – naskoczyła na nią znienacka Edwards, która przerwała równocześnie wpatrywanie się jej chłopaka z brązowooką.
- Perrie, w tym momencie masz skończyć ! – odezwał się do niej Zayn, zaś Harry już miał coś dopowiedzieć, gdy usłyszeli słowa Stel.
- O co Ci dziewczyno w tym momencie chodzi? Przyszłam tu tylko po to, żeby poznać przyjaciół Harry’ego, bo sam mnie zaprosił! Nie musisz mnie lubić, ale co ja Ci takiego zrobiłam, że musisz na mnie naskakiwać ? – tym razem tego było już za wiele. Brązowooka pozwoliła sobie na małą wiązankę skierowaną do blondynki. Nie potrzebowała, żeby ktokolwiek Jej bronił, bowiem sama sobie umiała z tym poradzić.
- Chodzi mi o to kelnereczko, że wkraczasz na zły teren! Lepiej się zastanów zanim namieszasz ! – krzyknęła podchodząc do blondynki, na co ta wstała z kanapy, znajdując się teraz naprzeciwko Edwards, patrząc tym samym w jej niebieskie oczy.
- Nie martw się, nie zajmę Twojego miejsca gwiazdeczko – rzekła, by po chwili skierować się w stronę przedpokoju. Narzuciła na siebie kurtkę i w pośpiechu wyszła z domu.
W tej sytuacji nikt nie wiedział co ma zrobić. Harry czym prędzej podążył za dziewczyną, nie zakładając nawet niczego na plecy i dopiero po chwili stwierdził, że był to zły pomysł, bo na zewnątrz lało niemiłosiernie, ale nic w tym momencie się nie liczyło oprócz NIEJ. W środku zaś panowała atmosfera nieprzyjemna do granic możliwości. Każdy miał ochotę albo walnąć Perrie w pysk, albo kopnąć w tyłek tak, aby poleciała na księżyc i już nigdy do nich nie wróciła.
- Czy ty kurwa jesteś normalna ? Znasz tą dziewczynę, że ją oceniasz ?!- krzyknął do niej Zayn,a  jego irytacja w tej sytuacji sięgała wręcz zenitu
- Nie ! Ale widzę, że ty ją dobrze znasz bo jeszcze nigdy nie widziałam, żeby nieznani ludzie, aż tak pożerali się wzrokiem !
- Ogarnij się Perrie, ona przyszła z Harry’m ! Dotarło, czy jeszcze ? – zapytał Tomlinson. Zayn na te słowa poczuł lekki ucisk w klatce piersiowej. Przyszła tu z Harry’m. No właśnie, więc jak mógł pomyśleć, że jest Nim zainteresowana chociaż przez chwilę, skoro to właśnie ze Styles’em spędzała ostatni czas. Mulat znał tylko Jej imię, czyli był dla Niej nikim.
- Mam dość, idę na górę, a ty rób co chcesz, ale nie chcę Cię na razie widzieć. Przesadziłaś i to grubo –odezwał się znienacka, po czym skierował się w stronę schodów by po chwili znaleźć się w swoim pokoju. Dziewczyna omijając wszystkich po kolei wyszła, a po chwili można było usłyszeć tylko pisk opon Jej samochodu, który odjeżdżał spod willi chłopaków.

            Blondynka na wspomnienie owej sytuacji, automatycznie znieruchomiała. Pamiętała te wszystkie słowa, i nigdy nie przypuszczałaby, że okażą się one prawdą. To fakt. Wtargnęła do ich życia tak po prostu i zniszczyła wszystko co dobre. Zresztą w tym zespole nie działo się zbyt wyśmienicie, nawet przed poznanie blondynki. Ona była tylko dodatkiem, do całkowitej porażki zespołu. Czy tak właśnie było? Czy mogła się obwiniać za wszystko co złe?
- Jeśli skończyłaś, to proszę opuść ten dom, bo nie chcę dłużej z Tobą rozmawiać – powiedziała na jednym wdechu, patrząc na niewzruszoną Margaret.
- Nie martw się. Wcześniej o tym pomyślałam i spakowałam swoje rzeczy. Wyprowadzam się do chłopaków – oznajmiła dziewczyna, szokując przy tym do granic możliwości blondynkę. – Zaskoczona? Myślisz, że po co Harry tu przyszedł? Chciał, żebym się do nich wyprowadziła, bo widzi, że jako jedna z nielicznych, jestem po jego stronie. Jako jedna z nielicznych mam jeszcze trzeźwy rozum Stello.
- Jak możesz Margaret? – zapytała mrużąc oczy, które były mokre od łez - Po tym wszystkim, ty nas opuszczasz i tak po prostu zostawisz same? Czy ty w ogóle byłaś naszą przyjaciółką do cholery!?
- Tak Stello… Byłam. Kocham was, ale nie mogę patrzeć na to co robisz. – zakończyła i biorąc walizkę w dłoń, ominęła osłupiałą blondynkę.
- Co ja robię? A co ty robisz z Niall’em!? Widać, że on Cię kocha Margaret i nawet myślałam, że ty jego też. Ale z tego co widzę, to raczej masz większe plany w stosunku do Harry’ego niż Horan’a. – odezwała się, zatrzymując blondynkę w drzwiach.
- Tyle, że ja nigdy nie byłam z nim w związku. I tak też pozostanie. – popatrzyła po raz ostatni na swoją towarzyszkę i zostawiła ją samą w domu. Gdzie jest Mia? Dlaczego nie było jej w czasie, kiedy działo się to wszystko. Minęło zaledwie dziesięć minut, a tak dużo zdążyło się wydarzyć.
            Po krótkiej chwili, usłyszała otwieranie drzwi, a w progu zastała piękną brunetkę, która uśmiechała się do niej lekko, lecz w jej oczach można było dostrzec rozczarowanie i ból, lecz tym razem nie z powodu Tanner.
- Minęłam się z Margaret. – westchnęła, patrząc na zdruzgotaną blondynkę – Pokłóciłyśmy się. Powiedziała mi wszystko. – mówiła w przerwach – Chodź tutaj – odezwała się znów po chwili, tuląc do siebie ciało brązowookiej.
- Oni wszyscy mnie nienawidzą Mio. Jestem dla nich nikim.
- Nie mów tak – szepnęła jej do ucha, siedząc z dziewczyną na podłodze, bujając ją w międzyczasie w ramionach – Jesteś najwspanialsza dziewczyną jaką poznałam. Ja nigdy Cię nie zostawię. Zayn też nie. Masz nas oboje. Założę się, że Liam dołączy do naszej skromnej grupy. – zachichotała, wprawiając tym samym swoją przyjaciółkę w stan ukojenia i większej ulgi – Razem damy radę. Obiecuję Ci.

Miesiąc później

- Zayn, proszę Cię. Nie przeszkadzaj mi w gotowaniu, bo wiesz, że nie jestem w tym najlepsza, a muszę się jakoś skupić – zaśmiała się, stojąc tyłem do swojego chłopaka, który całował ją po delikatnej szyi.
- Wybacz, ale nie mogę się powstrzymać. Jesteś taka seksowna w tym fartuszku – odpowiedział, odwracając ją do siebie przodem. Zaśmiał się, a dziewczyna nie mówiąc nic, przypatrywała mu się z wielką uwagą, co lekko go zaskoczyło.
- Co? – wydobył z siebie, a na jego twarzy gościł pogodny uśmiech.
- Nic –westchnęła – Po prostu nie wierzę, że jesteś cały mój – odwzajemniła jego gest, po czym musnęła delikatnie jego usta.
- Wzajemnie, moja piękna – przyparł czołem do jej czoła. – Teraz już będzie dobrze. Musi być.- odparł i przywarł do jej warg, błądząc tym samym dużymi dłońmi, po jej udzie. Byli tak bardzo szczęśliwi. Czasem zachowywali się jak zakochane nastolatki, które nie widzą poza sobą świata. Lecz czy był to już koniec ich problemów?
- Zostawiamy was chwilę samych, a tu już takie rzeczy się dzieją – zaśmiała się Mia, wchodząc do kuchni ze swoim chłopakiem iiii jeszcze jednym gościem.
- Eleanor! – krzyknęła uradowana Tanner, podbiegając do brunetki i tuląc ją tym samym do siebie.
- Witaj kochana – zaśmiała się jej do ucha – Musiałam was odwiedzić. Zaczęło mi was brakować – odparła ze smutkiem w głosie. Po chwili podszedł do niej radosny mulat i powtórzył gest swojej dziewczyny.
- Siadajcie, już podaję obiad – oparła blondynka, przychodząc po chwili do salonu, z gotowymi już posiłkami. Zajęła miejsce obok Zayn, oraz Calder, która siedział po środku stołu.
- Co u was? – zapytała dziewczynę Mia, nakładając na swój talerz spagetti.
- Nic nowego. – westchnęła z niezadowoleniem – Strasznie mi głupio z tego co się dzieję. Louis’owi już w miarę przeszło, ale dalej trochę ciężko mu was odwiedzić. Twierdzi, że postąpił źle i wstydzi się do was przyjść, zresztą Niall to samo. Chyba trochę się zawiódł na swoim najlepszym przyjacielu, odkąd dowiedział się, że spotyka się z Margaret.
- No cóż... – zaczęłam – Nikt z nas nie spodziewał się, że Harry będzie z nią w związku. Zaskoczyli nas wszystkich .
- Taaa, a gdyby nie ty, to zapewne byśmy się o tym nie dowiedzieli. Wszyscy wiemy, że odkąd Zayn i Liam z nami mieszkają, to widują się z chłopakami tylko na koncertach, wywiadach, próbach i inne tego typu sprawy. Mało z nimi rozmawiają. – odezwała się Mia, podając dłoń swojemu chłopakowi, na co ten ją podniósł i lekko pocałował. Byli tak bardzo zakochani.
- Tak.. To trochę przykre, że wszystko się tak potoczyło, ale nie mam zamiaru trzymać z ludźmi, którzy nie widzą nic poza czubkiem swojego nosa. Wybacz El, ale Louis również po części się do nich zalicza – oznajmił chłopak, patrząc przepraszająco na piękna brunetkę.
- Wiem Liam. Zdaję sobie z tego sprawę i właśnie dlatego przychodzę do was sama. Trochę denerwuje mnie fakt, że Margaret jako jedyna dziewczyna, mieszka z trójką facetów, pośród których jest i mój chłopak. – westchnęła ponownie – Ale muszę się z tym pogodzić.
- Na ile przyjechałaś ? – zapytał tym razem mulat, przypatrując się przyjaciółce.
- Na tydzień. Później znowu wracam do Manchesteru, więc miejcie oko na Margaret – zaśmiała się – Nie chcę ryzykować związku z chłopakiem.
- Nie masz się o co martwić. – pocieszyła ją blondynka – Louis kocha Cię jak nikogo innego. Możesz być spokojna. – uśmiechnęła się, a już po chwili zmienili temat swojej rozmowy na coś o wiele bardziej przyjemnego i tak właśnie minęła im reszta całego dnia. Wszyscy cieszyli się, że El mimo wszystkich wydarzeń, wciąż była wierna nie tylko Stelli oraz Mii, ale również Liam’owi i Zayn’owi. Zawsze ich lubiła i nie potrafiła ot tak zerwać z nimi kontaktu, tylko dlatego, że zrobił to jej chłopak.
Miała tylko nadzieję, że to wszystko potoczy się w inny sposób i jest jakaś możliwość, by ich przyjaźń została odnowiona. Bo właśnie tego wszyscy chcieli najbardziej. Ale czy jest na to jakaś szansa?

***

Witajcie kochani!:*
Szczerze wam powiem, że średnio miałam pomysł na ten rozdział i można powiedzieć, że w jakiś sposób męczyłam się w trakcie pisania. Zdaję sobie sprawę, że może być to już nudne i monotonne i naprawdę nie winie was za mniejszą ilość komentarzy itp. Wiem, że miałam pisać jeszcze jeden do trzech rozdziałów, ale z racji tego, że nie mam zbytnio pomysłu, przed wami jeszcze tylko epilog, który wyjaśni wszystko i w jakiś sposób, wprowadzi was w drugą część opowiadania, jeśli oczywiście tylko ją chcecie.
Jak na razie zapraszam was na dwa nowe opowiadania, które piszę wraz z Horan’ową.
Pierwszy opowiada o historii dwóch przyjaciółek, mianowicie Vanessy oraz Gabrielle no i oczywiście naszych chłopców z One Direction oraz Ed’a Scheerana. Jeśli któraś z was jest wielką fanką Harry’ego i Niall’a, zdecydowanie powinna wpaść! BADDIRECTION
Natomiast drugi blog to dopiero początek, pojawił się dopiero prolog. Może nie będę opowiadała zbyt dużo, ale mogę jedynie wspomnieć, że miłośniczka każdego z chłopaków, definitywnie znajdzie coś dla siebie! FAMEMISTAKEN

Kocham was!