poniedziałek, 17 grudnia 2012

5.Without gravity racing into the unknown.

Musin on


Dwa tygodnie później

Obudziły ją promienie słońca, które dostawały się do jej przestrzennej sypialni poprzez drewniane żaluzje. Na dworze robiło się coraz cieplej, zważając że to dopiero początek wiosny, bez problemu można było wyjść w lżejszych strojach i nie przejmować się niską temperaturą. Wszystko zaczęło rozkwitać i nabierać barw, a Londyn wyglądał wyjątkowo pięknie o tej porze roku. Przymrużając oczy, uśmiechnęła się sama do siebie przypominając sobie wczorajsze spotkanie z Harry’m. Przez ostatnie dni spędzali ze sobą naprawdę sporo czasu. Dziewczynę dziwiło, że tak zapracowany chłopak jak on, który ma niezliczoną ilość spraw na głowie, ma czas by spędzić z nią parę chwil. Ku jej zdziwieniu, chociaż spotkali się wiele razy, do niczego jeszcze nie doszło. W sumie była zadowolona, że chłopak również wolał ją bliżej poznać niż tylko się zabawić, a następnie rzucić. Jego podejście niezwykle Jej pochlebiało i sprawiło, że czuła do Niego większy pociąg niż zazwyczaj obdarza mężczyzn. Co prawda był od Niej o rok młodszy, ale to zupełnie Jej nie przeszkadzało, bowiem rozmawiało się z nim lepiej niż z facetami starszymi od Niego nawet o kilka dobrych lat. Traktowała go jako przyjaciela, któremu może powiedzieć wszystko, ale obydwoje wiedzieli jednak, że ich znajomość nie będzie polegała na tego rodzaju więzi.
Wstała z łózka, wykonała poranną toaletę i ubrała na siebie dres w kolorze fioletu. 
Zeszła na dół, gdzie nie było jeszcze nikogo z jej współlokatorów. - W końcu sobota, więc zapewne jeszcze śpią – pomyślała, po czym wypiła szklankę soku marchewkowego, a po chwili ubrała białe adidasy i wyszła. Nałożyła na uszy słuchawki i zaczęła biec. Poranny jogging zawsze wpływał na nią kojąco.



*
Brunet o niesamowicie pięknych oczach w kolorze gorzkiej czekolady siedział na skórzanej kanapie, bawiąc się swoim nowym tabletem w ogromnym, przestrzennym salonie w domu na przedmieściach Londynu, który należał do Niego i reszty chłopaków z zespołu. Już niebawem miał się wyprowadzić do innego mieszkania, które będzie dzielił wraz z Horanem, bo to chyba właśnie z Nim dogadywał się najlepiej. Był wspaniałym przyjacielem, zawsze go wysłuchał i definitywnie traktował go jak brata, którego nigdy niestety nie miał. Reszta chłopaków miała pozostać dokładnie w tym domu, w którym aktualnie przebywał. Wszyscy twierdzili, że ich wspólne gniazdko było dla ich piątki za małe. Co prawda razem było im raźniej i zabawniej, ale bardzo często na noc zostawały ich dziewczyny, ktoś z rodziny czy znajomych, co powodowało, że dla nich samych zostawało niezbyt wiele miejsca. Oczywiście nie narzekali na brak wygody, ale jeśli istniała opcja, by ktoś z nich przeprowadził się do czegoś większego, na dodatek po drugiej stronie ulicy, to zdawał się jednak dobry pomysł. Przynajmniej każdy z nich będzie miał więcej swobody i chwili dla siebie.
Ostatnio mulat chodził zamyślony i lekko podirytowany, bowiem od ostatniego spotkania w dyskotece nie trafił na Stelle ani razu. Odrobinę był tym faktem zawiedziony, chociaż nie, wróć, był cholernie mocno zawiedziony! Tylko niby dlaczego? Myślał o Niej od samego początku ich pierwszego spotkania, aż do teraz. Był zdziwiony, bo jeszcze żadna dziewczyna swoją postawą nigdy go tak nie zaintrygowała, czy zaciekawiła, by pragnął więcej. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek był w takim stanie, nawet przy Perrie. Brązowooka była zupełnie inna. Dokładnie zapamiętał jak wyglądała, każdą rysę, każdy szczegół. Odtwarzał w myślach obraz jej postaci bardzo często. Jeśli chodzi o Edwards, to oczywiście dalej był z nią w związku, bo jakżeby inaczej, teraz tak łatwo się z tego niewywianie. Ostatnio rzadko się widywali, tudzież blondynka nie miała zbyt wiele czasu z powodu nagrywania płyty. Szczerze? Jakoś bardzo nie był zawiedziony tą sytuacją. Przynajmniej miał chwilę tylko dla siebie, no i dla chłopaków. Ich relacje znacznie się polepszyły, spędzali ze sobą o wiele więcej czasu, wychodzili by się pośmiać czy rozerwać tylko w swoim, męskim gronie. Po prostu chcieli się w końcu wyluzować. Zupełnie tak jak kiedyś. Jeden z Nich był nadzwyczaj uradowany i zabawowy. Mowa oczywiście o Harry’m, który wciąż pytany o powody jego dobrego humoru, wspominał o nowo poznanej dziewczynie, która jest dla Niego ogromnie ważna. Na razie podobno tylko się spotykali, ale widać było, że chłopak miał nadzieję na coś więcej, w końcu zaczął żyć pełnią życia. Nikomu nie zdradził jednak kim jest ta dziewczyna, ale obiecał, że czym prędzej ją przyprowadzi, by w końcu mogli poznać obiekt Jego westchnień. Zayn był ogromnie szczęśliwy, że Styles w końcu znalazł osobę, przy której niewątpliwie jest sobą i w końcu jest pewien swoich zamiarów. Na pierwszy rzut oka, nowa przyjaciółka loczka całkowicie go oczarowała i naprawdę była osobą, dla której chłopak oddałby wiele, bo w innym przypadku cała ta znajomość zapewne potoczyłaby się zupełnie inaczej. Styles był typem faceta, który miał wiele dziewczyn, zazwyczaj przyprowadzał panienki do domu na noc (lecz zawsze były to dziewczyny szczupłe i piękne, to trzeba przyznać, nawet po alkoholu Harry nie brał się za byle co), następnie spędzał z nimi upojne chwile, po czym rano odprowadzał je do taksówki i tyle je widzieli. To był taki Jego rytuał. Chłopaki szybko się do tego przyzwyczaili, dlatego tym razem byli maksymalnie zdziwieni, ale wiedzieli, że ta znajomość definitywnie wyjdzie chłopakowi na lepsze. Chociaż… czy aby na pewno?

*


- Lubisz w ogóle tego chłopaka ? – zapytała Mia szukając w tym czasie jedno z ulubionych dań, jakim był makaron ze szpinakiem i serem.  Dziewczyna nabrała ogromnej wprawy w przygotowaniu owego posiłku, bowiem robiła je co najmniej dwa razy w tygodniu dla siebie jak i dla swoich współlokatorów. Blondwłosa w tym samym czasie stała tuż obok przyjaciółki i opierała się biodrami o grafitowy blat, delektując się jednocześnie zapachem świeżego szpinaku, którego brunetka zaczęła dość intensywnie przyprawiać
- Zdecydowanie. To jest tak, że przebywając z Harry’m, czuję się znów taka beztroska, lubię się z nim śmiać, powierzać mu tajemnice i rozmawiać o wszystkim co nam przyjdzie na myśl. Jest dla mnie naprawdę ważny – odpowiedziała przypatrując się zabawie dwojga dzieci, których mogła dostrzec tuż za oknem
- Z Twoich opowiadać sądzę, że to dobry chłopak i chyba nieźle w Tobie zakochany, w sumie pasujecie do siebie – odezwała się chichocząc i pokazując blondynce język
- Mia proszę Cię! On chyba nie myśli o nas w ten sposób, chociaż sama już nie wiem – powiedziała zdezorientowana całym tym tematem. Zazwyczaj była pewna swoich relacji z płcią przeciwną, wiedziała co nastąpi i była przekonana co do uczyć, którymi była darzona. W tej sytuacji nie miała zbytnio pojęcia co myśleć. Wszystko było skomplikowane. Chyba jakaś nowość.
- Oj tam, wymień mi lepiej chociaż jednego gościa, który nie chciał by z Tobą być. Każdy Cię kocha skarbie! A tak poza tym, kiedy go w końcu poznam ? – dopytywała nakładając gotowy makaron, tym razem tylko na dwa talerze, bowiem kolejny raz w tym tygodniu spożywały obiad bez Matt’a, czego powodem był jego wyjazd w interesach do Manchesteru. 
- Jones, kiedy mam Ci go niby przedstawić skoro przeważnie Cię nie ma w domu ?
- Ej to nie fair ! Ty poznałaś Petera więc chcę rewanżu! – no tak Peter. Facet, z którym Mia miała okazję się spotkać jakiś czas temu, o dziwo okazał się bardzo przystojnym i miłym gentelmanem, którego ogromnie polubiła, dlatego przy bliskiej okazji przyprowadziła go do domu, by mógł poznać Jej współlokatorów. Stella jak i Matt również od razu go polubili, choć jak na oko blondynki, mężczyzna nie bardzo pasował do przyjaciółki. Był bardzo dojrzały, inteligentny i ułożony, co lekko szokowało niebieskooką, bo znała Mie i wiedziała, że zwraca raczej uwagę na bad boy’ów, a Holmes zdecydowanie był typem grzecznego faceta. Pracował również w bardzo dużej, wpływowej firmie, co oznaczało, że jego zarobki były niemałe i był w stanie spełnić każdą zachciankę brunetki, ale każdy wiedział, że dla Jones było to najmniej ważne. Stella od początku trzymała za nich kciuki i do teraz ma nadzieję, że im wyjdzie, choć znają się dość krótko.
Obydwie siedziały przy kuchennym stole konsumując wcześniej przygotowany obiad, gdy usłyszały dźwięk przychodzącego sms'a z telefonu blondynki. Nadawcą owej wiadomości był nie kto inny jak Harry: ‘Masz dziś czas? Jeśli tak to wpadnę po Ciebie o 18, chcę żebyś kogoś poznała xx.’
No cóż za zrządzenie losu, nie żeby jeszcze parę chwil temu rozmawiała z Mią o przedstawieniu Jej Styles’a a tymczasem chłopak sam chcę by poznała ona kogoś z Jego otoczenia. Zapewne będą to Jego koledzy z zespołu, o których tak wiele słyszała, lecz nie miała okazji oficjalnie się przedstawić. No nie licząc sytuacji w restauracji, gdy przyszedł z całą tą ekipą i dwoma dziewczynami, z których jedna wydawała się przemiła, lecz ta druga niekoniecznie. Chociaż wróć, przecież zna jednego z Nich. Mianowicie przystojnego bruneta, o którym czasem zdarzy Jej się pomyśleć. Od sytuacji w dyskotece, kiedy go poznała i naprawdę wydawał się być miły, odruchowo zmieniła o Nim zdanie. Nie był tą zadufaną w sobie gwiazdką, jaką wydawał się być na samym początku. Co prawda nie widziała go już po tej sytuacji ani razu, ale dokładnie go pamiętała. Czyżby dzisiejszego dnia miała okazję spotkać go po raz kolejny? Nie zastanawiając się długo w szybkim momencie odpisała na sms’a: ‘Jasne, że mam czas, nie mogę się doczekać xoxo’. Uśmiechając się do siebie powróciła do spożywania obiadu.

Słysząc dzwonek do drzwi, który oznaczał nadejście Harry'ego, wyszła z domu ubrana we wcześniej przygotowany zestaw ubrań. Po raz pierwszy od długiego czasu była naprawdę podekscytowana. Podeszła do chłopaka, który miał na sobie niebieską koszulę, a pod to założony jasny sweter z podwiniętymi rękawami, granatowe rurki oraz kremowe trampki. Jak zwykle wyglądał nieziemsko, Stella często zastanawiała się jak można być tak cholernie urzekającym ? Przybliżyła się do chłopaka po czym pocałowała go w policzek na co ten odwzajemnił gest i dodatkowo zamknął w swoich ramionach by choć chwilę poczuć jej zapach. Pachniała mieszanką najlepszych perfum, dlatego tak bardzo go przyciągała. Cholernie czuł do niej pociąg fizyczny, najchętniej zamknąłby się z Nią w pokoju i nigdy nie wyszedł. Lecz na szczęście ubóstwiał również Jej towarzystwo, rozmowę z nią i spędzanie wspólnego czasu, co sprawiało, że jakimś cudem panował na sytuacją.
- Gotowa ? – zapytał uśmiechnięty odrywając się w końcu od Niej, co nie bardzo go cieszyło, ale móc to móc
- Raczej zdenerwowana, co jeśli mnie nie polubią ?
- Skarbeczku, oni są tacy jak ja więc nie masz się o co martwić, bo w sumie tak w skali od 1 do 10 jeśli chodzi o sympatię do Ciebie z mojej strony to tak na 5 będzie – powiedział prowadząc ją do samochodu, a po chwili mógł poczuć lekkiego kuksańca od dziewczyny, na co tylko się zaśmiał
- Dziękuje Ci Harry, myślałam, że jestem u Ciebie na minusie! W takiej sytuacji jestem więcej niż szczęśliwa – rzekła z drwiną, ale jednocześnie sama się śmiała z tej sytuacji i z tego, że ma tremę, bo niby dlaczego? Przecież to normalni ludzie tacy jak ona, poza tym Harry przedstawi ją jako koleżankę, a nie partnerkę do ślubu, prawda?
 Po około trzech minutach jazdy autem byli już na miejscu. To co zobaczyła dziewczyna nie było domem, była to ogromna willa z basenem, o jakiej nigdy jej się nawet nie śniło. Mogłaby w tym momencie użyć wszystkich przekleństw, które nasuwały Jej się na myśl, żeby opisać jak bardzo ten widok jest piękny, ale na szczęście powstrzymała się, nie lubiła przeklinać, a jeśli już to robiła, musiała być naprawdę zdenerwowana. 
Wyszła z auta z otwartą buzią, na co Styles znowu się jedynie zaśmiał, często tak było gdy przyprowadzał kogokolwiek. W sumie rozumiał tą sytuację, bo sam na samym początku nie mógł uwierzyć, że mieszka w tak pięknym domu, ale zdążył się już przyzwyczaić
- Pani przodem – powiedział chichocząc
- Na pewno tego chcesz? – zapytała patrząc na niego z lekkim strachem w oczach. Boże, czego ta dziewczyna się tak bała?
- Jak niczego innego – upewnił ją, po czym bez problemu złapał za rękę by dodać Jej otuchy, ta ku Jego zdziwieniu odwzajemniła gest i tylko chwyciła ją mocniej. Już nigdy nie chciał Jej puścić.

*

 O tym, że Harry pojechał po swoją przyjaciółkę by przyprowadzić ją do ich wspólnego domu wiedział tylko Louis. Nie chciał mówić reszcie bo pragnął ich zaskoczyć, choć nie wiedział czy to dobra opcja, bo znając życie jeszcze bardziej narobią mu wstydu. Często gdy nie było nikogo znajomego latali na przykład nadzy po domu bawiąc się w jakieś bezsensowne zabawy, pierdzieli, bekali i innego typu rzeczy, które robią chłopaki gdy są jedynie w swoim gronie. Na szczęście, choć może niekoniecznie, dzisiejszego dnia przyjechała do nich również Eleanor i Perrie, dlatego sytuacje tego typu nie miały miejsca. W kuchni przebywał tymczasem Liam, przygotowując sałatkę owocową, na która miał ochotę już od samego rana, musiał się z tym jednak ogromnie kryć, by czasem Niall go nie dopadł i nie pochłonął całego posiłku. Ten człowiek jadł więcej niż cała ich czwórka razem wzięta. Zaś w salonie znajdowała się Edwards, która przez cały czas wsłuchiwała się w piosenki Jej zespołu, które mogła usłyszeć w słuchawkach podpiętych do swojego i-poda, Zayn siedział tuż obok niej wpatrując się tępo w telewizor oglądając jakiś stary teleturniej, El wraz z Tomlinsonem siedzieli śmiejąc się z Horana, który buszował właśnie po internecie, śpiewając przy tym piosenkę, którą zapewne wymyślił w tej samej chwili: ‘Na naszej wycieczce, kiedy słońce świeci, jest taka maszyna do robienia dzieci onanana’
- Niall ty jesteś gorzej niż głupi – odezwał się do Niego Lou, który zajadał się już dziesiątą marchewką tego dnia
- Zero poczucia humoru, nie wiem jak z wami wytrzymuje. Ooo tak! Katy Perry obserwuje mnie na twitterze i co na to powiecie fagasy ? – zapytał z kpiną wykonując przy tym swój taniec zwycięstwa
- Nie chcę Ci psuć tej chwili zachwytu, ale obserwuję nas wszystkich – krzyknął do Niego z kuchni Liam, na co nawet Zayn, który ocknął się z transu wybuchł śmiechem
- Idioci, wszędzie idioci – powiedział patrząc współczująco na Horana. Był Jego najlepszym przyjacielem i to właśnie on zawsze doprowadzał go do śmiechu. Wręcz uwielbiał tego pokręconego żarłoka, bo spędzając z Nim czas choć na trochę mógł się oderwać od nudnej rzeczywistości. Nudnej? Pewnie teraz każdy się śmieje, bo jak One Direction może mieć nudne życie, skoro cały czas są w ruchy? A jednak jest to możliwe.
Nagle wszyscy usłyszeli, że do domu ktoś zawitał. W momencie było wiadomo, że tą osobą jest Harry, bo po chwili do ich uszu mogły dotrzeć słowa bruneta – Jestem ! Chcę wam kogoś przedstawić.- I nagle każdy znieruchomiał. Niall znienacka zamknął komputer wpatrując się w swojego przyjaciela i blondwłosą piękność, którą skądś kojarzył, ale w tym momencie Jej uroda go tak zachwyciła, że nie mógł sobie zbytnio przypomnieć skąd. Eleanor wraz z Lou uśmiechnęli się serdecznie w stronę dziewczyny, po której było widać lekkie zdenerwowanie. Perrie z wielkimi oczami i wściekłą miną zacisnęła tylko zęby, bo zaobserwować reakcję swojego chłopaka, który w tym momencie wpatrywał się Stellę niczym w najpiękniejszy obraz, którego nie można kupić za żadne pieniądze. Nie mógł wydusić z siebie ani pół słowa. Że niby Stella jest tą dziewczyną, która spotykała się z Harry’m przez ten cały czas? O której tak wiele im opowiadał i na której mu tak bardzo zależy? Modlił się, aby to był tylko zły sen.


- To musi być żart – odezwała się nagle Edwards, na którą wszyscy spojrzeli z pogardą
- Cześć, jestem Stella – odezwała się w końcu niepewnie z lekkim uśmiechem na twarzy ignorując słowa tlenionej blondynki. Nastąpiła krótka niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał Liam
- No nie bądźcie niegrzeczni ! – zaczął poganiając całe towarzystwo zmuszając, żeby się przedstawili – Jestem Liam, bardzo miło mi Cię poznać Stello – uśmiechnął się po czym podał dziewczynie rękę. To samo uczynił Louis, Niall i Eleanor, po której było widać, że od razu polubiła blondynkę, choć tak naprawdę znała ją chwilę. Zayn stanął nieruchomo, po czym podszedł niepewnie do brązowookiej nie wiedząc tak naprawdę co zrobić, przecież już się znając, ale gdy ta wiadomość wyjdzie na jaw mogą być niepotrzebne sprzeczki i pytania, a w końcu nie było to nikomu potrzebne.
- Zayn – odezwał się podając blondynce rękę, zagryzł nieśmiało wargę i spojrzał na nią ze zrozumieniem na co ta podniosła lekko kąciki swoich pełnych, czerwonych ust, by w momencie chwycić Jego dłoń. Możliwe, że ta dwójka stała by tak w nieskończoność w mocnym uścisku dłoni, wpatrując się w siebie z zaciekawieniem, gdyby nie dziewczyna mulata, która przechodząc obojętnie obok drobnej blondynki tyrpnęła ją ramieniem kierując się w stronę łazienki.
- Wybacz za nią, czasami nie mam już siły z nią rozmawiać – odezwał się do niej Malik
- Nie szkodzi, naprawdę – odezwała się po czym wraz z Harry’m i resztą rozsiadła się na kanapie by po chwili móc z nimi rozmawiać jak z paczką najlepszych przyjaciół. Po powrocie Perrie, brązowooka nie przejmowała się jej nieprzyjemnymi docinkami czy wrogimi spojrzeniami, lecz śmiała się wraz z resztą i słuchała wielu historii z ich życia, które sprawiały, że jej humor stawał się znacznie lepszy. Wszyscy wydawali się naprawdę bardzo pozytywnymi ludźmi, Harry nie przesadzał ani trochę, gdy często mówił Jej o chłopakach zazwyczaj ich przy tym zachwalając. No i była też Eleanor, którą Tanner darzyła ogromną sympatią. Kiedy dziewczyny zaczęły rozmawiać, tematy im się nie kończyły. Nie przypuszczała, że tak szybko się zaklimatyzuje.
- To niesamowite, że jesteście tak zgrani i związani ze sobą – odezwała się uśmiechając się do każdego z osobna, lecz Jej wzrok zatrzymał się szczególnie na brunecie, który siedział naprzeciwko Niej
- Tak masz rację, są zgrani maksymalnie, więc nie wiem po co w ogóle się pojawiłaś i wkroczyłaś do naszego kręgu i starasz się to rozwalić. Nie każdy może tak po prostu się do nas dołączyć ! – naskoczyła na nią znienacka Edwards, która przerwała równocześnie wpatrywanie się jej chłopaka z brązowooką.
- Perrie w tym momencie masz skończyć ! – odezwał się do niej Zayn, zaś Harry już miał coś dopowiedzieć, gdy usłyszeli słowa Stel.
- O co Ci dziewczyno w tym momencie chodzi? Przyszłam tu tylko po to, żeby poznać przyjaciół Harry’go, bo sam mnie zaprosił! Nie musisz mnie lubić, ale co ja Ci takiego zrobiłam, że musisz na mnie naskakiwać ? – tym razem tego było już za wiele. Brązowooka pozwoliła sobie na małą wiązankę skierowaną w kierunku blondynki. Nie potrzebowała, żeby ktokolwiek Jej bronił, bowiem sama sobie umiała z tym poradzić.
- Chodzi mi o to kelnereczko, że wkraczasz na zły teren! Lepiej się zastanów zanim namieszasz ! – krzyknęła podchodząc do blondynki, na co ta wstała z kanapy stając naprzeciwko niej i patrząc w jej niebieskie oczy.
- Nie martw się, nie zajmę Twojego miejsca gwiazdeczko – rzekła, by po chwili skierować się w stronę przedpokoju, narzuciła na siebie kurtkę i w pośpiechu wyszła z domu.
W tej sytuacji nikt nie wiedział co ma zrobić, Harry czym prędzej podążył za dziewczyną nie zakładając nawet niczego na plecy, dopiero po chwili stwierdził, że był to zły pomysł, bo na zewnątrz lało niemiłosiernie, ale nic w tym momencie się nie liczyło tylko ONA. Zaś w środku panowała atmosfera nieprzyjemna do granic możliwości. Każdy miał ochotę albo walnąć Perrie w pysk, albo kopnąć w tyłek tak, aby poleciała na księżyc i już nigdy do nich nie wróciła.
- Czy ty kurwa jesteś normalna ? Znasz tą dziewczynę, że ją oceniasz ?!- krzyknął do niej Zayn, jego irytacja w tej sytuacji wręcz sięgała zenitu
- Nie ! Ale widzę, że ty ją dobrze znasz bo jeszcze nigdy nie widziałam, żeby nieznani ludzie, aż tak pożerali się wzrokiem !
- Ogarnij się Perrie, ona przyszła z Harry’m ! Dotarło, czy jeszcze ? – zapytał Tomlinson. Zayn na te słowa poczuł lekki ucisk w klatce piersiowej. Przyszła tu z Harry’m. No właśnie, więc jak mógł pomyśleć, że jest Nim zainteresowana chociaż przez chwilę, skoro to właśnie ze Styles’em spędzała ostatni czas. Mulat znał tylko Jej imię, czyli był dla Niej nikim.
- Mam dość, idę na górę, a ty rób co chcesz, ale nie chcę Cię na razie widzieć. Przesadziłaś i to grubo –odezwał się znienacka, po czym skierował się w stronę schodów by po chwili znaleźć się w swoim pokoju. Dziewczyna omijając wszystkich po kolei wyszła, a po chwili można było usłyszeć tylko pisk opon Jej samochodu, który odjeżdżał spod willi chłopaków.

*


- Stella, stój! – krzyczał szatyn biegnąc za zdenerwowaną blondynką, która była może bardziej zraniona niż wściekła, bo po raz kolejny ktoś ją ocenił w ogóle jej nie znając. I to jeszcze w takiej sprawie, że niby co ? Leciała na pieniądze Harry’ego ? A może chciała się po prostu wbić w sławne towarzystwo by wypromować swoją osobę? Ale po co, po co byłoby Jej to wszystko? Chciała prowadzić normalne życie, wyjechała tu żeby pracować, a nie robić z siebie gwiazdę, którą grała Perrie. Nie rozumiała o co miała do Niej tyle pretensji.
Usłyszawszy ten cudowny głos, który szumiał w Jej głowie przez cały czas zatrzymała się stojąc już mokra na środku chodnika. – Świetnie, do szczęścia potrzebny mi był tylko deszcz – pomyślała, po czym odwróciła się do Styles'a. Choć po Jej twarzy spływało kilkadziesiąt kropki deszczu, wiedział, że spośród Nich można było też rozróżnić łzy, widział to po Jej czekoladowych oczach, które dziś lśniły jeszcze większym blaskiem.
- Przepraszam Cię Harry, ale musiałam, nie mogłam już dalej tego słuchać – powiedziała mrużąc minimalnie oczy, by krople deszczu nie miały możliwości spłynąć jej do środka
- To ja Cię przepraszam, że do tego dopuściłem. Nie możesz słuchać osoby, która jest parę poziomów niższej niż ty pod względem kultury!
- Może ona ma rację? Może rzeczywiście niepotrzebnie w ogóle przychodziłam i wtargnęłam do waszego grona ? – zapytała przejęta cały czas stojąc naprzeciwko loczka
- Nie mów tak! Każdy Cię polubił, a to że jakaś rozwydrzona gwiazdunią mówi takie rzeczy, nie znaczy, że masz się tym przejmować. Stella..  Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką poznałem – odezwał się chwytając w ręce jej drobny podbródek. Dziewczyna patrząc na Niego z wdzięcznością złapała go za ramiona dając mu znak by Jej nie puszczał. W tym momencie nie liczyło się nic innego, oprócz tej dwójki. Odgarnął ręką blond kosmyki, które opadały Jej na twarz i gdy ich twarze zaczęły się zbliżać, obydwoje czuli ten dreszcz emocji i pożądania. Trzymając dalej jej kruchą twarz w dłoniach pochylił się nad nią i z delikatnością musnął Jej usta. 

 Po chwili odsunął się lekko by zobaczyć reakcję dziewczyny, lecz nie dane mu było wpatrywać się w nią długo, bowiem tym razem ona rozchyliła miękkie wargi i obdarzyła go głębokim pocałunkiem. Tym razem namiętnym i pełnym uczucia. Ich wargi współgrały ze sobą idealnie, mogli tak trwać w wieczności, bowiem przyjemności nie było kresu.

- Całe życie na to czekałem – powiedział, gdy oderwali się od siebie. Pierwszy pocałunek w deszczu obydwoje zaliczali do najlepszych w swoim życiu.





_______________________________________________________________



 Bożeee jaki długi mi wyszedł ten rozdział! Chciałam go rozdzielić na dwa krótsze, bo jak już zaczynam pisać to najlepiej wszystko opisałabym w jednym, ale już dobra niech będzie.
Spodziewaliście się takiego rozwoju sytuacji ?  Jeszcze dużo, dużo się zmieni, ale to później, mam dużo pomysłów, więc zobaczymy jak będzie z ich realizacją.
Nie sądzicie, że skupiam się bardziej na opisach, niż na dialogach ? Trochę mnie to dobija, bo w sumie dobrze się przypatrzeć, to w tym opowiadaniu nie ma tak dużo tych dialogów, ale to przez to, że opisując poszczególne sytuację, chcę do was trafić i wyrazić to co czuje ja i to co czują bohaterowie opowiadania, więc mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Obiecuję, że się poprawię i będzie więcej dialogów. 

Dziękuje za wszystkie komentarze i wiernych czytelników! Jesteście cudowni!

buziaki : -*

poniedziałek, 3 grudnia 2012

4.Take my hand it's alright, cause tonight we can fly.


Music on


Siedział w studio, można powiedzieć, że lekko znudzony, obserwując swoją dziewczynę i jej zespół, nagrywające poszczególne piosenki na ich nową płytę, która już za dwa miesiące miała wyjść na światło dziennie. Dziewczyny były niezwykle dumne i podekscytowane , bo w końcu nie na co dzień ktoś tak po prostu wydaję płytę. Oczywiście wygrana w x-factorze niesamowicie pomogła im w tym planie, w sumie zawdzięczały programowi naprawdę wszystko, gdyby nie on, nikt by o nich nie słyszał. No i absolutną prawdą było to, że sam związek Perrie z Malikiem dawał im naprawdę duży rozgłos, same dziewczyny z zespołu blondynki już czasami nie wiedziały czy Edwards jest z nim dlatego, żeby zdobyć większą sławę, czy po prostu rzeczywiście dlatego, że go kocha. Przecież byli już raz ze sobą, było im dobrze, ale ona zakończyła ten związek mówiąc mu wtedy ‘Chcę się skupić na sobie i rozwoju swojego talentu’. Zaś kiedy chłopak poszedł do x-factora i zrobił wraz ze swoim zespołem ogromną furorę i stał się tym samym idolem milionów nastolatek, dziewczyna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i odbudować relacje. Jak widać poszło po jej myśli, po zdaniem wielu ludzi i mediów tworzyli wspaniałą parę. Większość jego fanek, obdarzało ją również ogromnym szacunkiem więc czego jej jeszcze było potrzeba? Może jedynie akceptacji ze strony kolegów z zespołu mulata, którzy wyraźnie nie czuli do niej zbytniej sympatii, ale szczerzę miała to gdzieś, ważne że Zayn jej wybaczył i po prostu ją kochał. Przynajmniej tak jej się wydawało. Bawił się klawiszami swojego nowego telefonu gdy usłyszał głos blondynki.

- Skarbie i jak Ci się podobało ?
- Co? A tak, było świetnie, naprawdę – powiedział uśmiechając się lekko, w jego oczach można było dostrzec widoczne zmęczenie
- Powinnam przejąć zwrotkę Jade, wypadłoby o wiele lepiej, ale oczywiście nikt mnie nie słucha – powiedziała po cichu, aby dziewczyny nie mogły jej usłyszeć, w sumie brunet też z ledwością ją słyszał, wypowiadała te słowa niemalże do siebie – Chodźmy coś zjeść, jestem cholernie głodna – powiedziała obracając oczami, po chwili wzięła kurtkę i żegnając się z dziewczynami wyszła wraz z chłopakiem bo po chwili znaleźć się na parkingu.
- Gdzie chcesz iść ? – zapytał chłopak wsiadając do swojego srebrnego chevroleta. Kochał to auto, czarne skóry dodawały mu jeszcze większego uroku. Był to zdecydowanie samochód jego marzeń, pierwszy, zakupiony za własne pieniądze, z czego był niezmiernie dumny.
- Na pewno nie tam gdzie ostatnio, po pierwsze jedzenie średnie, a po drugie obsługa nie ta – odpowiedziała z drwiną w głosie, tą niechęć dało się poczuć ta kilometr
- Po pierwsze, nie jadłaś tam tylko wypiłaś chyba z pięć kieliszków Martini, a jeśli chodzi o obsługę to wręcz przeciwnie, powiedziałbym nawet, że niezwykle cierpliwa i opanowała, ale jak mogłaś to zauważyć skoro po alkoholu często nie widzisz nic poza czubkiem swojego nosa ! – odezwał się wściekły, zmieniając bieg na wyższy. Sam się sobie dziwił, że wygarnął Perrie to, co gryzło go przez ostatnie dni, ale miał absolutną rację, chłopaki byliby z niego dumni.
- Chcesz się pokłócić o jakąś głupią restaurację i jakąś pustą kelnereczkę ? – zapytała z kpiną poprawiając przy tym kosmyk swoich platynowych włosów
- Nie oceniaj ludzi, skoro nawet nic o nich nie wiesz ! – prawie wręcz krzyknął. Teraz naprawdę był zdenerwowany, w sumie nawet nie wiedział dlaczego dziewczyna aż do tego stopnia sprawiła, że ciśnienie mu się podniosło. Czyżby było to spowodowane obrazom blondynki, której tak trzeźwo patrząc sam nawet nie znał? Jedynie wiedział jak ma na imię. Przypominając sobie chwilę, w której je wypowiadała, uśmiech sam pojawiał się na Jego twarzy. To już zaczynało go męczyć, tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
- Jeśli Ci się spodobała to po prostu powiedź ! Przecież możesz spotykać się ze zwykłymi ludźmi jeśli masz dość obracania się wokół znanych osobistości !- rzekła z ogromną pewnością siebie w głosie, uważała się za gwiazdę wysokiego formatu, czasami sam niedowidział w słowa blondynki
- Dobra skończmy to bo nie chcę mi się z Tobą gadać takim tonem – powiedział opierając łokieć o otwartą szybę samochodu. Resztę drogę spędzili w ciszy.


*

Ścierała właśnie granitowy blat, po raz kolejny patrząc na duży zegar widniały na pobliskiej ścianie. Dzisiejszego dnia pracowała od godziny 13, siedziała dopiero dwie godziny, a czas dłużył jej się niemiłosiernie. Może dlatego, że dzisiejszego dnia wyjątkowo był mały ruch i nie latała jak głupia od stolika do stolika, przez co czas nie umykał niewiarygodnie szybko jak to ma w zwyczaju. Nagle do jej uszu dobiegł dźwięk dzwoneczka, który oznaczał, że w pubie zawitał kolejny gość. Blondynka podniosła wzrok i ujrzała zielonookiego loczka, ubranego w granatowy t-shirt, rurki w tym samym kolorze oraz ciemny płaszcz, a do tego dwa naszyjniki, które dodawały mu uroku. – Cholera jaki on przystojny – pomyślała dziewczyna. No tak, chłopak wygląd naprawdę zniewalająco, jeszcze te dołeczki, które można było dostrzec, gdy tylko przekroczył próg restauracji, bowiem od razu uśmiechnął się na widok Tanner.

- Wcale nie śledziłem godzin Twojej pracy, żeby specjalnie trafić akurat na Ciebie – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy podchodząc do lady przy której stała blondynka, nie było to zbytnio przekonujące, ale niech mu będzie
- Uznajmy to za przypadek – rzekła spoglądając na Niego swoimi oczami o kolorze głębokiego, czekoladowego brązu, którym chłopak tak bardzo nie mógł się oprzeć – Coś podać ? – zapytała po chwili
- A tak, poproszę – powiedział przeciągając ostatnią literę słowa – Cappuccino – odpowiedział po chwili
- Już się robi – odezwała się, po czym podchodząc do wielkiego ekspresu do kawy, usłyszała za sobą ponownie głos chłopaka
- Tak w ogóle nie przedstawiłem się – blondynka nie chcąc zachować się niegrzecznie odwróciła się w jego stronę – Jestem Harry – wypowiedział swoje imię z niezwykłą satysfakcją w głosie co ogromnie rozśmieszyło brązowooką, ten chłopak miał w sobie coś, co ogromnie przyciąga.
- A ja Stella – wypowiadając swoje imię podała mu swoją delikatną dłoń, brunet uściskując ją poczuł wibrację w całym ciele i przyjemny dreszcz, który doskwierał mu w naprawdę rzadkich sytuacjach. To chyba dobrze? Dziewczyna po chwili podała mu zamówienie, zdążyli porozmawiać niestety tylko kilka minut, bowiem nadchodziły godziny, kiedy zaczynał robić się większy ruch, dlatego blondynka musiała być na każde zawołanie. Po trzydziestu minutach, gdy podeszła po raz kolejny do lady, chłopak wstał odkładając pusta już filiżankę po kawie, patrząc przy tym uważnie na Stelle
- Powiedz mi, o której .. – nie zdążył dokończyć bo dziewczyna w pośpiechu szybko odpowiedziała mu na pytanie, które było oczywiste – O osiemnastej – brunet chichocząc pod nosem na szybką reakcję Tanner zadał jej kolejne pytanie
- W takim razie dasz się później wyciągnąć na spacer, ciepłe kakao czy na cokolwiek masz ochotę? Jestem otwarty na propozycję ! – powiedział krzyżując przy tym ręce. Jasnowłosa pokazując rząd białych zębów spojrzała na niego z ciekawością, lecz nie trzymając go długo w niepewności szybko odpowiedziała – Pewnie, będzie miło .-
- Świetnie, w takim razie będę o osiemnastej, do zobaczenia – odezwał się po chwili, po czym wyszedł z restauracji zostawiając uśmiechniętą blondynkę. Kompletnie nie mógł uwierzyć, że dziewczyna się zgodziła. Cieszył się jak małe dziecko, które dostało upragnioną zabawkę. Nie miał pojęcia dlaczego wpływała na niego w tak specyficzny sposób. Był flirciarzem i kobieciarzem, to pewne, ale zazwyczaj podchodził do wszystkiego z dystansem, będąc już na wstępie pewien, że dana dziewczyna będzie jego i zgodzi się na wszystko o co ją poprosi. A w tym przypadku było inaczej. Stella była niezwykle tajemnicza, słodka a także w pewnym sensie niedostępna, wiedział, że poznał jedynie może jedną dwudziestą jej prawdziwego oblicza, które kryła i do którego pozwala stopniowo  dopuszczać. W drodze do domu napotkał jeszcze kilka fanek, z którymi pozował z wielką radością i chęcią, bo przecież nic nie było w stanie mu zniszczyć tego dnia. Gdy dotarł do domu w drzwiach przywitał go Niall, trzymający w jednej ręce słoik nutelli, a w drugiej kabanosa
- Zapytałbym czy maczasz tego kabanosa w nutelli, a potem zjadasz, ale nie chcę znać odpowiedzi, żeby nie wylądować przy klozecie – roześmiał się loczek ściągając przy tym buty i kierując się do kuchni, gdzie siedział Louis wraz z Eleanor.
- Kabanosy z nutellą są świetne, powinieneś kiedyś spróbować – odezwał się blondyn zajadając się smakołykami. Chłopak miał naprawdę odmienny gust smakowy, niektórych naprawdę dziwiło, że niebieskooki do tego czasu nie wylądował w szpitalu przez swoje magiczne wytwory, które innych przyprawiały o odruchy wymiotne. No, ale cóż. Cały Horan.
- Hej Elanor – powiedział brunet podchodząc do dziewczyny całując ją przy tym w policzek – Co tam Lou – odezwał się do przyjaciela uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Tomlinson oczywiście znał przyjaciela na wylot, dlatego od razu wiedział, że coś jest nie tak
- A coś ty taki zadowolony, czyżby jakaś nowa zdobycz? Znam ten uśmiech – klepnął go po plecach po czym podszedł do lodówki, aby wyciągnąć z niej karton soku pomarańczowego
- Nic nie mówię, bo nie chcę zapeszać, poza tym na razie to nic takiego, szykuje się zwykły spacer dwojga znajomych – powiedział kierując się w stronę schodów, które kierowały do jego pokoju
- W takim razie powodzenia – krzyknęła za nim Calder
- Nie dziękuje – zdążył odpowiedzieć, a już po chwili znalazł się w swoim przestrzennym pokoju. Rozmyślając nad tym, jak potoczy się dzisiejszy wieczór, położył się na wygodnym, dwuosobowym łóżku, bowiem zostały mu jeszcze dwie godziny do upragnionego spotkania. 

*

Zakładając na siebie kremowy płaszczyk i zarzucając na szyję liliowy szalik, wzięła pośpiesznie jeszcze niedużą torebkę, w której miała niezbędne rzeczy i wyszła z restauracji. Pogoda była przyjemna, jak na dzisiejszy wieczór, ale początkowo wiosenna temperatura dawała się we znaki, dlatego niezbędne były w miarę ciepłe ubrania. Blondynka od razu zauważyła zielonookiego chłopaka, podążającego w jej kierunku, uśmiechnęła się na samą myśl, bowiem miała przeczucie, że wieczór ten będzie zaliczał się do jak najbardziej udanych.
- Gotowa ? – zapytał uśmiechając się przyjaźnie
- Zależy tylko dokąd zmierzamy – powiedziała tajemniczo wpatrując się w jego tęczówki, którym mogłaby się przyglądać już zawsze
- Gdzie tylko masz ochotę – odpowiedział chwytając jej rękę, bawiąc się przy tym jej długimi, szczupłymi palcami, na których widniały dwa złote pierścionki. Pudrowo różowy kolor jej zadbanych paznokci wprawiał go w stan ukojenia, była taka idealna. Nie spodziewała się takiego ruchu, jego dotyk sprawiał, że czuła się naprawdę wyjątkowo. Spuściła wzrok by po chwili przygryźć dolną wargę. Zaśmiała się lekko, po czym nie pozostawiając chłopaka dłużej w niepewności odezwała się – Więc chodźmy.-

Rozmawiali, śmiali się i żartowali jakby znali się już przez dłuży czas, w swoim towarzystwie czuli się nadzwyczaj swobodnie, a Harry, który na początku lekko krępował się przy dziewczynie, teraz był mocno wyluzowany i pokazywał swoje zabawne oblicze, natomiast Tanner, jeszcze pare godzin temu lekko nieśmiała i skryta, teraz obdarzała chłopaka wieloma historyjkami ze swojego życia i zalotnymi, kokietującymi spojrzeniami, które miały w sobie niezliczoną ilość magii i wdzięku. Brunet nie mógł uwierzyć, że tak wyjątkowa dziewczyna, jaką była Stella, była teraz akurat z nim. Tylko z nim, miał ją wyłącznie dla siebie. Jeszcze parę dni temu powiedziałby, że to śmieszne, ale ta dziewczyna powoli, stopniowo, całkowicie wywracała jego życie i podejście do niego o sto osiemdziesiąt stopni. Jej oczy, jej uśmiech, jej mowa ciała. Wszystko było tak jak być powinno. Czy istnieje mężczyzna, który mógłby się w niej nie zakochać?
- Jesteś naprawdę zabawny, lubię to w Tobie – powiedziała chichocząc z jego ostatniej opowieści o tym, gdy on i chłopaki z zespołu robili sobie zawody w jedzeniu ciastek, nakładali je na czoło, po czym musieli wykonywać poszczególne ruchy twarzy, żeby ciastko wpadło im do ust co loczkowi akurat szło dość opornie
- Tylko to ? – zapytał mijając ją by po chwili obrócić się do niej przodem i iść tyłem do drogi
- Może nie – powiedziała tajemniczo – a może tak – dodała po chwili klepiąc go w klatkę piersiową – Nie znam Cię jeszcze na tyle by stwierdzić ile rzeczy w Tobie lubię
- W sumie ja Ciebie też nie, ale mogę stwierdzić, że chyba nie ma rzeczy, której w Tobie nie lubię – odezwał się by po chwili idąc z nią już ramię w ramię
- No już nie podlizuj się tak – zaśmiała się, a po chwili jej wzrok podążył na gwieździste, granatowe niebo, które dzisiejszego wieczora było wyjątkowo piękne. Zapadła cisza, która wbrew pozorom nie była niezręczna. Harry podążył wzrokiem za dziewczyną i sam wciągnął się w trans patrzenia w otchłań koloru ciemnego atramentu.
- O czym myślisz? – zapytał gdy doszli do środka Tower Bridge. Widok był wręcz zjawiskowy, multum ludzi oddałoby wiele, żeby ujrzeć ten wspaniały krajobraz pod gołym niebem.
- O rodzicach. Jestem ciekawa jak sobie radzą kiedy mnie z nimi nie ma – westchnęła kierując swój wzrok na Tamizę
- Oni zapewne zastanawiają się jak ty sobie radzisz bez nich, w końcu jesteś ich córką. Sama, w Londynie
- Przyjechałam tu z zamiarem poznania wrażeń, zawarcia nowych znajomości, a przede wszystkim usamodzielnienia się – odezwała się patrząc tym razem na Niego, bowiem wiedziała, że od pewnego czasu ją obserwuje
- Niewątpliwe czują strach, bo wiele rzeczy dzieje się na świecie, ale jestem pewien, że są z Ciebie bardzo dumni – powiedział z chrypką w głosie, która tak bardzo dodawała mu męskości. Dziewczyna uśmiechnęła się do Niego i podziękowała. Po chwili szeptem wypowiedziała tylko krótkie – Wracajmy. – chłopak nie sprzeciwiając się, podążył za dziewczyną w celu odprowadzeniu jej bezpiecznie do domu.


*
- To był naprawdę miły wieczór – odezwała się stojąc wraz z brunetem tuż pod jej parterowym domkiem
- To ja Tobie dziękuje, że sprawiłaś, że będę miał dobry humor przez– powiedział zastanawiając się – nieskończoność i jeden dzień dłużej
- Gdybym wiedziała, pojawiłabym się na froncie dużo wcześniej – odpowiedziała mrużąc przy tym śmiesznie brwi, co niezmiernie rozbawiło chłopaka, uważał to za kolejną niezastąpioną u niej cechę.
- W razie czego masz mój numer, jeśli będziesz czegoś potrzebowała dzwoń. Poza tym mam nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie.
- Z pewnością nie – odpowiedziała przygryzając kolejny raz wargę
- Dobranoc – powiedział całując ją w policzek. Oczywiście od samego początku miał ochotę na coś więcej, ale powiedział sobie, że nie ma mowy, że nie zepsuję swojej szansy. Odkąd pamiętał, całował się na pierwszej randce, ale tym razem nie odważył się na ten ruch, poza tym wiedział, że dziewczyna by tego nie zrobiła, co odróżniało ją od tych ‘pozostałych’. Chciał czuć ten niedosyt, który wprawiał go w stan euforii.
- Dobranoc – odpowiedziała odrywając się po chwili od chłopaka by kolejny raz dzisiejszego dnia obdarzyć go uśmiechem. Skierowała się w stronę mieszkania i nawet się nie obejrzała, a była już w krainie Morfeusza.  



_________________________________________________

Mamy kolejny rozdział. Jak widzicie tutaj więcej Harre'go. Będzie się to zmieniać, zresztą sami zobaczycie. Rozdział wyszedł mi dość długi nawet nie przypuszczała, może nie jest do końca taki jakim bym chciała, ale musiałam już coś wstawić, bo nie lubię trzymac długo ludzi w niepewności,bardzo proszę o opinie. 

+ Dzisiaj występ chłopaków  MADISON SQUARE GARDEN! Jestem strasznie podekscytowana, a wy ? 

buziaczki : -*