Music on
Trzy lata wcześniej
Mijając kolejne alejki supermarketu, przystanęła w momencie na dziale warzywnym. Wybierając produkty potrzebne do obiadu, na którego dzisiejsze przygotowanie przypadało akurat jej. Podeszła do kasy w celu zapłaty za zakupy. Pomimo przeciętnemu zainteresowaniu co dzieje się wokół, jej wzrok przykuł brunet, średniego wzrostu z lekkim zarostem, w czarnej bluzie z Nike i kapturem na głowie, który stał przed nią w kolejce. Każda kobieta bez wyjątku nie przeszłaby koło Niego obojętnie, bowiem pomimo stroju, który zakrywał go prawie całkowicie, dostrzegła, że jest dość przystojny i interesujący. Widać było, że chłopak gdzieś się śpieszył, bo gdy tylko zapłacił za zakupy w postaci wody mineralnej, dwóch jabłek i gazety, nie czekając na resztę poszedł w stronę wyjścia.
*
Dziś czekała go kolejna próba
z zespołem przygotowująca ich do kolejnego koncertu w mieście którym
mieszkają-Londynie. Czasami miał ochotę rzucić to wszystko i po prostu zacząć
żyć. Męczyły go nieustanne plotki, zbyt oszalałe, piszczące na Jego widok fanki
i brak jakiejkolwiek prywatności przy zwykłym wyjściu na ulicę. Nie jedząc
śniadania, wszedł na moment do pobliskiego sklepu, chwytając w ręce tylko wodę,
owoce i gazetę, którą czytał każdego dnia by dowiedzieć się co nowego dzieje
się w kraju. Jego dieta pomimo braku czasu była dość uboga i zupełnie
nieodpowiednia do trybu życia jaki prowadził.
Ostatnie czasy bez przerwy chodził mizerny, znudzony i zmęczony, co na
tak młody wiek wydawało się po prostu niedorzeczne. Często zastanawiał się co
byłoby gdyby nie poszedł do x-factora, a organizatorzy programu nie połączyliby
go z resztą chłopaków, tworząc pięcioosobowy boysband o nazwie ONE DIRECTION.
Może wtedy byłoby lepiej? Może miałby święty spokój i może mógłby poukładać
swoje życie inaczej. Lecz teraz nie było odwrotu. Teraz był Zayn’em Malik’iem,
bożyszczem tysięcy nastolatek. Ideałem, którym wcale nie był. Nie rozumiał tych
wszystkich dziewczyn, które zamiast zająć się swoim życiem, bawić się i szukać
dla siebie odpowiednich i co najważniejsze – osiągalnych chłopaków, tworzyły
sobie wizje, w których Malik jest chłopakiem bez skazy i idealnie nadaje się na
chłopaka czy przyjaciela. Z jednej strony było to słodkie, lecz z drugiej
uważał, że to kompletna głupota na dodatek trochę go to przerażało. Napalone
fanki nie zniechęcał nawet fakt, że brunet od pięciu miesięcy ma dziewczynę o
imieniu Perrie, członkinie zespołu Little Mix. Nawet lepiej, to je jeszcze
bardziej motywowało do różnych, śmiesznych działań i plotek. Jego rozmyślenia
przerwał delikatny, ciepły, dotychczas nieznany mu damski głos:
-Hej, poczekaj chwilę ! – zawołała blond włosa piękność
stojąca tuż za nim. – świetnie, kolejna napalona fanka, przedstawienie czas
zacząć – pomyślał, po czym odwrócił się powoli na pięcie, odsłaniając swoje duże
brązowe oczy i widoczny już trzydniowy zarost
- Gdzie mam Ci się podpisać? Na reklamówce, ręce czy może
w jakimś bardziej intymnym miejscu ?- zapytał z sarkazmem, jednak po chwili
zrozumiał, że był to głupi błąd tudzież dziewczyna wyglądała naprawdę niewinnie,
co jeszcze bardziej podkreślała jej nieskazitelna uroda. Przyjrzał się bardziej
i był pod wrażeniem głębokim brązem Jej tęczówek, złoto-platynowym odcieniem
długich, falowanych włosów, zgrabną sylwetką i pięknymi długimi nogami. Miał z
wielką ochotą cofnąć swoje poprzednie słowa, ale zdał sobie sprawę, że jest na
to znacznie za późno.
- Słucham ? – zapytała z niedowierzaniem, tudzież w ogóle
nie rozumiała o co chłopakowi chodzi. Na co jej Jego podpis? Może to jakaś
wschodząca gwiazdka, o której nie miała zielonego pojęcia, bowiem nie
interesowały ją takie rzeczy, nie czytała dużo gazet, nie oglądała telewizji,
więc w sumie skąd miała mieć pojęcia? Nawet jakby tak było, zdecydowanie nie
powinien używać w Jej kierunku tego typu słów. – Możesz podpisać się na
gazecie, którą zostawiłeś przy kasie, będę wdzięczna – powiedziała
sarkastycznie wciąż mając w myślach tylko słowa blondyna „czy może w jakimś
bardziej intymnym miejscu?” Jak on w ogóle śmiał coś takiego powiedzieć, nawet
jej nie znał. Widać był na tyle gburowaty, że nie miał pojęcia po prostu o
zwykłej uprzejmości tutejszych ludzi. Podchodząc do chłopaka i wręczając mu
kolorowe czasopismo, spojrzała na niego ze złością, po czym minęła obojętnie
zostawiając bruneta w ogromnym szoku. Chłopak nie zdołał nawet przeprosić za
swoje zachowanie i podziękować za oddanie zguby, gdyż dziewczyna już dawno
zniknęła za drzwiami supermarketu. – Idiota ! – pomyślał i podążył w stronę
parkingu gdzie w mini vanie czekała na Niego czwórka przyjaciół.
*
Wracając do domu nie przejmując się zaistniałą
kilka chwil temu sytuacją szła ulicami dobrze znanego już jej miasta. Mimo, że
była tu dopiero dwa miesiące, zdążyła się przywiązać do Londynu. Już w
pierwszym tygodniu pobytu w tym mieście, zapoznała się ze wszystkimi zabytkami
i miejscami naprawdę godnymi uwagi, cieszyła się, że wybrała akurat tą część
kraju. Przyjechała tu z Polski, mianowicie z Wrocławia, była pół polką i pół
angielką, bowiem Jej ojciec pochodził właśnie z tego kraju, stąd angielskie
nazwisko. Można było powiedzieć, że w rodzinnym mieście nie brakowało Jej
niczego, ale kończąc szkołę, chciała doznać czegoś innego, nowego. Rodzice
zawsze planowali dla Niej studia medyczne i wiedziała, że byli gotowi Jej to
zapewnić bez żadnego problemu, lecz należała do osób bardzo upartych i
stanowczych, dlatego postanowiła wyjechać i znaleźć pracę w Anglii, a także
zapoznać się trochę z kulturą Jej ojca. Nigdy dużo nie mówił o swoim kraju czy
korzeniach, sama nie wiedziała dlaczego i nigdy o to nie pytała. Przyjechała tu
na własną rękę, bez jakiejkolwiek pomocy rodziców. Sama załatwiła sobie pracę,
sama znalazła mieszkanie, które dzieli wraz z piękną, brązowooką brunetką o
imieniu Mia, która można śmiało powiedzieć, że jest przeciwieństwem Stelli,
bowiem jest bardzo odważna i niebezpieczna. Mężczyźni do Niej lgnęli jak tylko
mogli, ona natomiast nie zwracając na to większej uwagi zdecydowanie była łamaczką
ich serc. Blondynka od razu znalazła z Irlandką wspólny język. Swój dom
dzieliła również z chłopakiem o imieniu Mathew, który był niewyobrażalnie
przystojny i pociągając. Na początku się nawet w nim podkochiwała i to z
wzajemnością, ale oboje stwierdzili, że lepiej będzie jeśli pozostaną
przyjaciółmi.
Doszła do niedużego, parterowego domku, który znajdował
się w jednej z tych spokojniejszych, cichych dzielnic miasta, co dla Stelli
było w tym wszystkim najlepsze, bo średnio lubiła zamieszanie czy głośne
okolice, wiadomo czasami to było potrzebne,
ale na dłuższą metę wolała przebywać w miejscu gdzie mogła odpocząć.
Otwierając furtkę, znalazła się w małym ogrodzie, który znajdował się tuż przed
budynkiem, gdzie widniało wiele kwiatów czy sadzonek niedojrzałych jeszcze
owoców. Otwierając drzwi frontowe mieszkania, weszła do środka gdzie w
powietrzu można było poczuć zapach smażonego omleta. Podążając do kuchni,
ujrzała Matta, stojącego nad patelnią z jego wyśmienitym śniadaniem. Nie mogła
powiedzieć złego zdania o Jego potrawach, którymi często zresztą ją szczycił,
bowiem był znakomitym kucharzem, w porównaniu do Niej, tudzież nie gotowała
może najgorzej, ale po prostu często brakowało Jej do tego chęci. Jęknęła cicho
przypominając sobie, że dziś kolej na nią, aby przygotować obiad dla siebie i
pozostałych współlokatorów, bowiem pewna była, iż blondyn byłby o wiele lepszym
kandydatem do tego zadania.
- Wiem dlaczego tak stękasz, ale wyprzedzę Twoje pytanie
i odpowiem NIE, nie ugotuję dziś za Ciebie obiadu moja droga – odezwał się
Matty uśmiechając się serdecznie do blondynki
- Nie pomoże nawet mina szczeniaka ? – zapytała, robiąc
jej ulubioną minkę, na którą chłopak zawsze się nabierał, ale chyba nie tym
razem
- Dziś mnie nie nabierzesz, musisz się pomęczyć, przykro
mi, poza tym jadę zaraz na chwilę na uczelnie, a później na spotkanie ze słodką
nieznajomą – powiedział posyłając Jej tajemnicze spojrzenie
- Uhuu to widzę, że ciekawie się robi i tak wieczorkiem
przyprowadzisz inną, więc co to ma za znaczenie ?- powiedziała szczerząc przy
tym śnieżnobiałe zęby
- Aleś ty dowcipna dzisiaj, zobaczymy co będzie jeśli
spalisz dom przy czynnościach, które przecież tak uwielbiasz ! – odezwał się
mieszając przy tym łyżeczką w kubku z herbatą słodząc ją miodem
- Jeszcze zobaczymy kto będzie zachwalał moje zdolności
kulinarne – podniosła brwi i usiadła na przy stole z filiżanką kawy rozpuszczalnej,
bo taką uwielbiała najbardziej. Blondyn uśmiechając się tylko pod nosem
dołączył do dziewczyny by po paru chwilach pochłonąć własnoręcznie przygotowane
śniadanie.
*
Ćwicząc już po raz
pięćdziesiąty ten sam układ wszyscy z osobna mieli po dziurki w nosie nowego
choreografa, który był niezwykle wymagający i cholernie dokładny. Z jednej
strony to chyba dobrze, gdyby nie to, że próbował grać gwiazdę, choć niestety
niezbyt mu się to udawało. Nie mieli już nawet siły na żarty, które niegdyś
były punktem kulminacyjnym ich znajomości. Zresztą ostatnio wszyscy byli jacyś
nieswoi. Loius cały swój wolny czas spędzał z Eleanor, Liam po rozstaniu z Danielle
spotykał się z innymi dziewczynami, by tylko zapomnieć o bólu jaki doskwierał
mu w tęsknocie za dziewczyną, Niall wciąż głodny, jak i wciąż samotny, chodził
przez cały czas z głową w chmurach, w sumie dobrze było mu bez dziewczyny, ale
czasami jak każdy miał ochotę przytulić się i poczuć delikatność kobiecych
ramion. Zayn wciąż zmęczony i ostatnio bardzo oschły, nawet dla swojej
dziewczyny miał niezrozumiale obojętne podejście, lecz nikt nie miał pojęcia co
tak naprawdę jest tego powodem. Tylko Harry został jeszcze w miarę ‘sobą’,
zawsze uśmiechnięty i żartobliwy starał się podtrzymać ten stan, lecz bez wsparcia
chłopaków coraz bardziej mu się to nie udawało i sprawiało, że dosięgał go taki
sam stan obojętności i niemocy. Zdecydowanie potrzebowali czegoś nowego.
Wakacji ? To było oczywiste, ale tu chodziło o coś innego, w ich życiu musiał
pojawić się ktoś, kto pomógłby im odbudować stare relacje, ktoś, kto sprawiłby,
że znowu poczuliby się zmotywowani, radośni i co najważniejsze potrzebni, ale
któż mógł się okazać tą osobą? Na to niestety nikt nie znał odpowiedzi. A może?
*
Brązowooki brunet biorąc z
torby paczkę papierosów i zapalniczkę do pary, podążał w stronę drzwi, aby jak
najszybciej znaleźć się poza tym pomieszczeniem i w końcu trochę odsapnąć.
- Zayn, gdzie lecisz? Zaraz i tak przecież kończymy –
odezwał się w stronę mulata Styles
- Zapalić, ćwiczcie na razie beze mnie – odpowiedział
chłopak znikając za drzwiami sali choreograficznej. Przystanął przy murku tuż
obok budynku Jego zajęć, po czym odpalając papierosa zaciągnął się jego dymem.
Tytoń sprawiał, że się rozluźniał i zapominał choć na chwilę o bezsensownej
rzeczywiści, która go otaczała. Wiedział, że wiele osób dałoby się zabić, aby
być na Jego miejscu, i tak naprawdę nie potrzebował niczego więcej, poza tym,
żeby choć czasami odciąć się od tego świata, wyjechać najlepiej nad bezludną
wyspę i pomyśleć, sam, bez nikogo innego, tylko on i jego własny świat.
***
Tym sposobem mamy pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się podoba. Jak widzicie akcja od tego rozdziału toczy się trzy lata wcześniej, niż w prologu. Mam nadzieję, że w miarę się podoba i nie zanudziłam was. Jeśli możecie zostawiajcie w komentarzach w nowej podstronie SPAM (znajdziecie ją po prawej stronie bloga) swoje adresy blogów/gg/twittery itp mówiące gdzie chcecie być informowani o nowych rozdziałach jeśli w ogóle chcecie. Drugi rozdział już niebawem, tak więc bądźcie cierpliwi
+ Little Things przebija wszystko, jak sądzicie ?
++Oglądałyście dzisiejszy wywiad na livie ? padło nawet pytanie o Polskę, ale reszte zostawmy bez komentarza :D
+ Little Things przebija wszystko, jak sądzicie ?
++Oglądałyście dzisiejszy wywiad na livie ? padło nawet pytanie o Polskę, ale reszte zostawmy bez komentarza :D
trzymajcie się ciepło,
paulinxoxo